Dzień 1

dnia

Dzień zaczął się normalnie. 5 rano pobudka by zdążyć na 6.40 na pociąg do Gdańska. Podróż minęła spokojnie i punktualnie byłyśmy na miejscu. Potem szybki wydruk biletu na samolot, bank i kantor. Uwinęłyśmy się z tym w miarę sprawnie. Zostało jeszcze dużo czasu na obiadek – skoczyłyśmy do Biowayu. Dzięki temu, że odprawę załatwilismy przez internet nie musiałyśmy być tak wcześnie na lotnisku. Chciałyśmy jednak być trochę przed czasem, żeby się nie spieszyć. Oczywiście wszystko szło zbyt pięknie i autobus spóźnił się o ponad 20 minut. Może nie byłoby to tak straszne, gdyby nie jechał godzinę (a miał 35 minut). Z tego wszystkiego został niewielki zapas czasu. Cierpliwie stałyśmy w kolejce do kontroli bezpieczeństwa do czasu, aż nie zostało 10 minut, a my nadal byłyśmy po drugiej strony barierki. Uwierzcie nigdy tak szybko jej nie przechodziłam. Dobrze, że w pośpiechu  nic nie zostawiłam! Nauczyłam się za to nowej umiejętności-bieg z zakładaniem paska do spodni, plecaka i pakowaniem go równocześnie. Myślicie, że to niemożliwe? Też tak bym kiedyś pomyślała.
Po 3 h w końcu dotarłyśmy na miejsce! Tylko, że samolot przedzierał się przez mgłę baaardzo długo. Wyglądało to jakby wpadł do szklanki mleka. Niestety potem nie było lepiej. Szaro, buro i deszcz (a mógł to być Cypr).
Pogody się nie wybiera, więc już z mniejszym entuzjazmem wyruszyłyśmy do najbliższego miasta. Stopowanie nam w miarę wyszło, nawet nie musiałyśmy kciuków wystawiać, a zjawiła się podwózka. Bardzo miły, starszy pan. Od słowa do słowa zeszło na nocleg. Okazało się, że pan ma wolne miejsca w pokoju trzyosobowym i z miłą chęcią nas przyjmie. Z początku niechętnie na to przystałyśmy-takie miejscówki kosztują miliony:/ Tu się okazało,że cenę zbiłyśmy, mniej lub bardziej świadomie o ponad połowę!! I za naprawdę dobry pokój zapłaciłyśmy grosze (jak na islandzkie standardy).Plus śniadanie! Czy to miejsce nie jest cudowne? Pozdrawiamy z niewiadomo skąd:)

Dodaj komentarz